Notice: Function _load_textdomain_just_in_time was called incorrectly. Translation loading for the add-search-to-menu domain was triggered too early. This is usually an indicator for some code in the plugin or theme running too early. Translations should be loaded at the init action or later. Please see Debugging in WordPress for more information. (This message was added in version 6.7.0.) in /wp-includes/functions.php on line 6121

Notice: Function _load_textdomain_just_in_time was called incorrectly. Translation loading for the happy-elementor-addons domain was triggered too early. This is usually an indicator for some code in the plugin or theme running too early. Translations should be loaded at the init action or later. Please see Debugging in WordPress for more information. (This message was added in version 6.7.0.) in /wp-includes/functions.php on line 6121
XXXV PIELGRZYMKA LEŚNIAKÓW + WSPOMNIENIA – Zespół Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Leśnej Podlaskiej

Zespół Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Leśnej Podlaskiej

ZESPÓŁ SZKÓŁ CENTRUM KSZTAŁCENIA ROLNICZEGO IM. WINCENTEGO WITOSA W LEŚNEJ PODLASKIEJ

Logo Ministra Rolnictwa i Rozwoju Wsi
Logo Sieci Szkół Rolniczych MRiRW

XXXV PIELGRZYMKA LEŚNIAKÓW + WSPOMNIENIA

2 lipca 2017r. po raz 35 powitaliśmy LEŚNIAKÓW w naszej szkole. Pielgrzymi uczestniczyli w Mszy św sprawowanej w ich intencjach w Bazylice Leśniańskiej u stóp Matki Bożej Leśniańskiej, która czuwała i wspierała szkolną brać przez lata. Razem z nimi pielgrzymował duchowy przewodnik pielgrzymek Ks. Infułat Antoni Laszuk (też Leśniak). Po Mszy św. jak co roku pielgrzymi zawitali w mury szkoły by się ze sobą spotkać, powspominać i już planować pielgrzymkę następną.

Dzień wcześniej w Sali Gminnego Ośrodka Kultury w Leśnej Podlaskiej  spotkali się absolwenci Liceum Pedagogicznego, którzy w 1967 roku zdawali maturę. Jubileusz 50- lecia zdania matury uczcili wspominając tamte czasy, przeglądając albumy i pamiątki szkolne, śpiewając i tańcząc.

Życzymy naładowania życiowych baterii i zdrowia, byśmy mogli spotkać się znowu za rok.

„ Są czasy miejsca i ludzie, których się nie zapomina”

Garść wspomnień 1962-1967

To już 50 lat minęło jak opuściliśmy Leśną, często spotykam się z koleżankami, czas upływa nam na wspomnieniach o szkole.

Szkoła nasza zawsze tętniła muzyką, na przerwach i po lekcjach graliśmy na różnych instrumentach, głównie na mandolinach i skrzypcach: ćwiczyliśmy gamy, trójdźwięki, etiudy i wprawki palcowe.

Pamiętam Irenę Nowicką i Jadzię Chuściel, które poza programem, w wolnej chwili uporczywie ćwiczyły chwyty i akordy gitarowe.

Wielką ulubienicą naszej klasy i szkoły była solistka szkolnego sekstetu- Halina Kupiec. Zazdrościliśmy jej wspaniałego głosu, braw, koncertów. Pomagaliśmy jej w przygotowaniu się do występu, wybieraliśmy strój, makijaż, cieszyliśmy się gdy śpiewała nasze ulubione piosenki „ Konik na biegunach” „ Gdy mi ciebie zabraknie” „ Pada śnieg” .

Muzyki uczyli nas prof. Winkowski i Załęski. Zespoły muzyczne i chór występowały na uroczystościach szkolnych, państwowych w powiecie i okolicznych wsiach.

Śpiewaliśmy pieśni historyczne  „ Marsz I Korpusu”  „ Po partyzancie”„Bywaj dziewczę” „Marsz Mokotowa” „Gdy żołnierze” „ Warszawianka” i in. w ciągu 5-letniej nauki najpierw śpiewałam altem w chórze, a potem grałam na skrzypcach  w orkiestrze. B. lubiłam te zajęcia, próby odbywały się przeważnie po kolacji, nawet do godz.22.

Zebrania z rodzicami zawsze poprzedzały występy chóru i orkiestry szkolnej. Mama moja zawsze była na wywiadówkach, po wysłuchaniu naszych popisów mówiła, „to był wspaniały koncert”.

Rodzice, przyjeżdżając na spotkania mogli również zobaczyć wystawę naszych prac z plastyki i prac ręcznych.

Przygotowywaliśmy je pod nadzorem wspaniałej prof. Romy Maksymiuk, która na zajęciach pokazała nam  wiele technik. Z plastyki powstawały piękne prace wykonane akwarelą, farbami klejowymi, plakatowymi, tuszem, gwaszem, kredkami woskowymi.  Piękne prace- wycinanki witrażowe z papieru kolorowego i naklejanki tekstylne często były prezentowane na szkolnych wystawach. Z blokami rysunkowymi udawaliśmy się w plener, gdzie z natury szkicowaliśmy pejzaże okolic Leśnej.

Na pracach ręcznych wykonywaliśmy formy i wykroje z papieru, pięknie dziergaliśmy na drutach i szydełku, robiliśmy  wzorniki haftów, oprawialiśmy roczniki gazet i czasopism.

Śpiewu uczył nas prof. Władysław Szemerluk, sam komponował piosenki np. „Leśniański walczyk”. Często odwiedzam grób zacnego profesora na cmentarzu przy ul. Janowskiej.

Dyrektor Bolesław Żaczek- dobra dusza młodzieży , zawsze służył nam ojcowską poradą i opieką. W kl I i II uczył nas śpiewu, pięknie brzmiały skrzypce w rękach Dyrektora, gdy śpiewaliśmy kanony i piosenki na głosy.

Prof. Kazimierz Tylus i prof. Anna Barańska uczyli nas j.polskiego. Skutecznie egzekwowali znajomość lektur, epok literackich i gramatyki, co b. przydało się potem na maturze.

Prof. Tadeusz Czaja i Andrzej Radek uczyli nas matematyki. Choć mało kto z nas rozumiał zadania, niektóre działy można było polubić np. trygonometrię, geometrię przestrzenną.

Z kolei z logarytmami i ciągami byłyśmy raczej na bakier.

Bardzo lubiliśmy geografię dzięki wspaniałemu prof. Chmielowskiemu, który bardzo pięknie prowadził lekcje i umiał nas zaciekawić na tyle, że wiele z nas podjęło studia geograficzne.

Historię wykładał dyrektor Stanisław Kępka. Skutecznie egzekwował przyczyny i skutki wojen, osoby, które mniej logicznie myślały miały polecenie przekwalifikowania się  na fryzjerkę lub pracy w teatrze jeszcze inni, mniej pilni zaliczali przedmiot w gabinecie.

Fizyki uczyli nas prof. Tadeusz Czaja, Wiesław Wrotkowski i Stefan Murczyński.

Nasz babiniec miał duże trudności z teorią przedmiotu, a zadania z treścią stanowiły mur nie do przebicia.

Przedmioty zawodowe: pedagogikę, psychologię i metodykę wykładał prof. Ryszard Cieśliński. Zarys pedagogiki wg B.Suchodolskiego i ogniwa procesu nauczania wg W. Okonia wkuwaliśmy na pamięć, które musiały zawsze wystąpić na naszych pierwszych lekcjach. My Leśniacy mieliśmy doskonałe przygotowanie metodyczne do prowadzenia lekcji i pisania konspektów.

Praktyka zawodowa była ważnym naszym elementem przygotowania pedagogicznego: były to dyżury w szkole ćwiczeń, prowadzenie wycinków lekcji, całej lekcji, a w klasach końcowych- praktyka całodzienna, lekcje w terenie w szkołach jednoklasowych i pełnoklasowych.

Pamiętam hospitowane lekcje w kl. I- III u p. Krystyny Wiśniewskiej. Wielokrotnie zastanawiałam się skąd ta b. doświadczona nauczycielka czerpie swe pomysły, jak umiejętnie stosuje środki dydaktyczne, by zainteresować uczniów. Wiele korzyści i cennych uwag wyniosłam z tych obserwowanych lekcji.

W-F prowadziła nasza wychowawczyni Alina Kluziak-Kuc, która 5 lat opiekowała się naszym „ babińcem”.

Najlepszą sportsmenką w naszej klasie była Halina Jarosiewicz- dyskobolka i kulomiotka.

Na zawodach w swych konkurencjach osiągała wspaniałe rezultaty w powiecie i województwie.

Przysposobienia obronnego uczyła nas prof. Irena Byjoś, dostojna , elegancka. Pod Jej kierunkiem poznawaliśmy zasady jak zachować się na wypadek zagrożenia. Chodziliśmy na szkolną strzelnicę, obsługiwaliśmy polowy telefon, opatrywaliśmy rany na szkoleniu sanitarnym. Pamiętam, że na licznych zawodach sportowo- sanitarnych i obozach przysposobienia obronnego nasze drużyny  zajmowały zawsze wysokie miejsca.

Mile wspominam prof. Marię Soborską. Oczkiem p. prof. była pracownia biologii bogato ukwiecona,  szafy pękały od  plansz, mokrych preparatów i szkieletów zwierząt. B. często pracowaliśmy w grupach z mikroskopami. Pani prof. była zawsze wyrozumiała, można było poprawić ocenę, zgłosić brak przygotowania do lekcji. Później poznaliśmy p. Soborską jako wspaniałą pianistkę i reżysera szkolnego teatru.

Bardzo mile wspominam lekcje j.rosyjskiego z prof. Sabiną Czają, która wyciskała z nas znajomość rosyjskiej gramatyki i ortografii.

Z zaciekawieniem słuchałam biografii pisarzy i poetów rosyjskich, fragmentów ich dzieł pięknie interpretowanych przez prof. Teresę Jajus. Może to przyczyniło się do mojej dalszej edukacji – ukończenia filologii rosyjskiej.

Chemii – uczył prof. Zenon Chachaj, zadań z treścią chyba nikt samodzielnie nie rozwiązał. Pisanie reakcji chemicznych dla nas było trudne. Kiedy w szkole czuć było siarkowodór, tzn, że w pracowni odbywają się ćwiczenia laboratoryjne.

Warto zachować te wspomnienia

Prace społeczne najczęściej odbywały się w gospodarstwie rolnym polegały na pieleniu, grabieniu siana, zbieraniu ziemniaków i wycinaniu kapusty. Drugie śniadanie przywożono nam na pole, zjadaliśmy wszystko bo smacznie gotowały nasze kucharki z internatu. Zajadaliśmy się chlebem z „żużlem” , kanapkami z solonym masłem i serem żółtym otrzymywanym w darach z USA.

Często w niedzielę było świąteczne śniadanie przypominające nam rodzinny dom : kakao i pachnące ciasto drożdżowe „ jak u mamy”.

W karnawale odbywały się bale przebierańców. Kostiumy były obmyślane dawno i mimo skromnych możliwości były b. pomysłowe: był strój chochoła, Zorro, Indianki, kowboja.

Nasza wychowawczyni weszła na salę jako „ ziemiańska rodzina”, która przyjechała z podróży. Muzyka ucichła, a tu wchodzi dziedziczka, jej mąż / wystąpił tu jeden z licealistów, chyba Cydejko Bogusław/ i bliźniaczki- Hanna i Wioletta Ciołek. Służący / a jakże/ wniósł bagaże, walizy i kufry. Śmiechu było co niemiara.

Jedna z koleżanek przebrała się na „ Murzynkę”, spódniczka była ze słomy, całe ciało wysmarowane papką z sadzy i kremu Nivea. Cały wieczór tańczyła boso. Opłaciło się, bo za ciekawy strój i poświęcenie zajęła I m-ce przyznane przez jury wieczoru. Po zabawie Murzynce było wcale nie do śmiechu. W internacie w kranach była tylko lodowata woda.

Jeden z kolegów przebrał się za „niemowlę”, tańczył w beciku zrobionym z 2 kołder i przymocowanych paskami, na główce była obowiązkowa czapeczka z falbanką, zawiązywana pod brodą, a w buzi oczywiście smoczek.

Apele były obowiązkowe, najczęściej dotyczyły naszego życia w internacie, rozpoczynały się najczęściej pieśnią „ Moja ojczyzno”/w zał /.

Przewodnicząca składała raport kierownikowi internatu- E. Byjosiowi.

Opiekunem radiowęzła był prof. Emil Byjoś. Codziennie rano punktualnie o 6.30 rozlegała się muzyka, to budzili nas chłopcy z radiowęzła szkolnego.

Często prowadzony był koncert życzeń, mogliśmy nadać życzenia urodzinowe i imieninowe z ulubionymi naszymi piosenkami. Bardzo ciekawe były audycje z życia liceum.

Naszym szkolnym muzycznym dziennikarzom dawaliśmy do radiowęzła płyty pocztówkowe z muzyką Beatlesów, Presleya, Salvatore Adamo, Paula Anki, Cliffa Richarda i Toma Jonesa i in.

Pamiętam, że w III klasie 10 – osobową grupą  pojechaliśmy na wspaniały występ Niebiesko-Czarnych, który odbył się w Białej Podl. w Szk. Podst. Nr4. Bawiliśmy się wspaniale, wiwatowaliśmy /jak cała sala/,  gdy śpiewali nasi ulubieńcy  Michaj Burano, Wojciech Korda, Ada Rusowicz, Karin Stanek.

Muzykę uwielbialiśmy, do dziś posiadam zeszyt do którego koleżanki wpisywały mi z dedykacją słowa piosenek.

Zachowałam również pamiętnik z kl IV, w którym wpisane są cytaty z polskiej poezji i prozy /wpisów jest 37/. Jest to dla mnie  bezcenne, ponieważ kolejność wpisów jest taka jak siedzieliśmy w ławkach szkolnych. Często czytam te mądrości życiowe i widzę całą naszą klasę w ławkach sprzed 50 laty.

Studniówki nie mieliśmy, po ukończeniu liceum postanowiliśmy zorganizować bal maturalny. Szkoła była już wolna, były wakacje, a my dorośli mieliśmy bal, który rozpoczęliśmy polonezem. W I parze prowadzącej była Marysia Niedziela – jako wspaniała tancerka zespołu ludowego tańczyła z dyr. Żaczkiem.

2 lata mieszkaliśmy w „ małym internacie” na tzw. „olimpie”, gdzie były na samej górze 2 sale, z licznymi łóżkami, małymi okienkami, 2 kaflowymi piecami. Warunki były spartańskie, ale nikt nie narzekał. Z okienek mieliśmy widok na ogród paulinów, mogliśmy ich podglądać jak grają w piłkę, pracują w ogrodzie, spacerują, kontemplują w plenerze.

W kl. III zamieszkaliśmy w dużym internacie, tu warunki były nieco lepsze: większe, widniejsze sypialnie, duża łazienka.

Nauczyciele codziennie mieli dyżur w internacie, często sprawdzali porządek i estetykę sal, czuwali nad punktualnością gaszenia światła, b. często po ich wyjściu siadaliśmy w kocach na schodach i rozpoczynała się nocna odrabialnia.

Po obiedzie, do odrabialni, mieliśmy czas wolny, lubiliśmy chodzić na spacer do parku,  do zabytkowego „dębu miłości”, szliśmy do lasu torami ciuchci.

Odrabianie lekcji było obowiązkowe, o 16.00 szliśmy do klas, zajmowaliśmy miejsca w ławkach, pisaliśmy wypracowania, czytaliśmy lektury, wkuwaliśmy treści programowe. Dyżur mieli koledzy ze starszych klas, którzy obecność i inne uwagi pieczołowicie notowali w specjalnym zeszycie.

Kilka razy organizowaliśmy epidemie grypy. Umawialiśmy się na tygodniową zbiorową absencję i kładzenie się do łóżek. Przyjeżdżał Sanepid i tu zaczynaliśmy pokaz naszych objawów masowego zachorowania, pod kołdrą nacieraliśmy termometry /gorzej gdy słupek rtęci dochodził do 39-40 stopni/, jedliśmy surowe ziemniaki, nacieraliśmy policzki, by wywołać rumieńce. Kilka koleżanek przynosiło z kuchni treściwsze i obfitsze posiłki. Po chorobie trzeba było wracać do szkoły i nadrabiać materiał.

Pamiętam surowe, śnieżne, mroźne zimy. Pocztę przywożono saniami raz w tygodniu, były też oczekiwane paczki. Jedna z koleżanek dostała pączki, po tygodniu były twarde jak kamienie, ale z herbatą dały się zjeść.

Jedyny raz szłam do Białej na piechotę, wybraliśmy się wczesną wiosną w fajnym towarzystwie, był czas na różne rozmowy, te 14 km dały mi się we znaki na tyle, że więcej podobnych prób nie podejmowałam.

W 1964r w wakacje byłam z niewielką grupą koleżanek na harcerskim obozie w Chełmie. Tam przygotowywaliśmy przez 3 tyg. pokaz gimnastyczno- sportowy na 22 lipca na XX- lecie powstania Polski Ludowej. Wypadliśmy wspaniale, otrzymaliśmy wiele braw.

W III kl uczestniczyliśmy w obowiązkowym obozie sportowym we Włodawie, gdzie uczyliśmy się pływać w Bugu pod okiem ratowników.

Dzięki wspomnieniom wracam.

Z perspektywy 50 lat ze smutkiem i nostalgią wspominam te lata, że to już pół wieku od naszego rozstania z Leśną. Były to wspaniałe lata, z naszymi marzeniami i planami.

Szkoła przygotowała nas do pracy bardzo dobrze, wszechstronnie, to była prawdziwa „kuźnia nauczycieli”.

Rozjechaliśmy się w swoje rodzinne strony, założyliśmy swoje rodziny, jesteśmy babciami, dziadkami z wnukami i prawnukami.

Prawie wszyscy z nas ukończyli studia, pracowaliśmy na ważnych stanowiskach nie tylko w oświacie w powiecie, województwie i kraju.

Miło się spotykać na lipcowych zjazdach, uczestniczyć we mszy św. wspomnieć znane miejsca w Leśnej, porozmawiać z obecnymi na zjeździe kolegami, spotkać się z wychowawczynią – Aliną Kluziak- Kuc.

 

Garść wspomnień opisała- Barbara Gasiewicz

/ matura 1967r /

Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.